V Festiwal Opolskich Smaków

Emocję minimalnie opadły, ale w środku jeszcze wszystko buzuje - było rewelacyjnie ! W życiu nie przypuszczałabym, że Opolanie potrafią się tak połączyć w działaniu. Ale wróćmy do samego Festiwalu...
Gorączkowe przygotowania, lekki stres, odwrotu nie było, więc w wielu sytuacjach zdaliśmy się na przysłowiowy żywioł - efekty zaskoczyły nawet Nas samych.
Zdjęcia poniżej chociaż w niewielkiej części to obrazują.



Oczywiście był kiermasz książek, można było wymienić książkę na tą, której się już nie czyta, książkę za przepis czy za opowiedzianą historię - akcja rewelacyjna i zasługująca na ogromną pochwałę - Opolanie zaczynają czytać coraz więcej, zdecydowanie. 


Quchnia Karoli zaserwowała oczywiście rewelacyjne czekoladki, które idealnie pasowały do Francuskiego menu. 


Kuchnia meksykańska - było ostro, czekoladowo, paprykowo - Aurora stanęła na wysokości zadania! 




Delimamma zaserwowała przepyszną kuchnię hiszpańską Ensaimada de Mallorca, rozeszła się w mgnieniu oka. 


Bon Appetit Małgorzaty proponował wyjątkową kuchnię, kuchnię żydowską, która znalazła wielu smakoszy, cebularze zrobiły na Opolskim rynku furorę! 


Krysia z ukochanego przez Nas bloga Co na obiad? - kusiła przepyszną kuchnią litewską, dla wielu Opolan był to powrót do korzeni.


Kuchnia w opałach postawiła na kuchnię turecką, przepyszne bakłażany w wielu postaciach rozeszły się błyskawicznie, ale wcale nikogo nie powinno to dziwić - były rewelacyjne. 


Oczywiście fanów kuchni szwedzkiej nie zawiodła Bistro mama - Justyna sprawiła, że znalazło się coś dla małego i dla dużego konesera tej kuchni. 


No i ostatnia już kuchnia - kuchnia rosyjska, pachnąco i aromatycznie zadziało się za sprawą autora bloga łyża-widelec-nożyczki.


 Pieczę nad prowadzeniem imprezy miał niezastąpiony Tomasz Gabor - kulinarny bloger, człowiek tysiąca pomysłów oraz Radosław Dimitrow - dziennikarz NTO. Panowie, serdeczne podziękowania! 





Nie mogło również zabraknąć warsztatów dla maluchów, które miały okazję poczuć się jak uczestnicy Master Chef'a. Mając do dyspozycji jedynie owoce i słodkości, tworzyły przepyszne sałatki i trufle. 

Mimo ogromnego zmęczenia, to był jeden z fajniejszych dni, fakt, stopy bolały, ale uśmiech nie znikał z twarzy! Oczywiście ogromne podziękowania dla WSZYSTKICH bez których ta impreza nie miałaby miejsca - jesteście rewelacyjni i absolutnie się nie zmieniajcie! 


1 komentarze:

  1. Było cudnie a para książęca... rewelacyjna :) Już czekam na kolejna imprezę z naszym wspólnym udziałem ;)

    OdpowiedzUsuń